środa, 12 marca 2014

Moje sposoby na naukę języka angelskiego

Dzisiaj chcę Wam przedstawić sposoby, przez które najszybciej i najskuteczniej nauczyłam sie języka angielskiego. W związku z tym, że jest to podstawa funkcjonowania w jakimkolwiek kraju za granicą, bo wiadomo, że po angielsku dogadamy się prawie wszędzie.

1. Pierwszy, niezawodny sposób do nauki słówek to fiszki. Nie ma nic gorszego dla mnie jak czytanie listy słówek i uczenie się ich na pamięć. Jestem wzrokowcem i karteczki, po jednej stronie ze słówkiem po polsku, po drugiej po angielsku, są najszybszym sposobem. na naukę słówek.

2. Aby utrwalić to, czego się nauczyliśmy najlepiej jest prowadzić rozmowy po angielsku. Ja od zawsze lubiłam język angielski, ale to czego się nauczyłam po niedługim czasie uciekało mi z głowy, gubiłam się w zdaniach, bądź nie budowałam ich poprawnie. Przełom nastąpił, kiedy weszłam na czaty angielskie. Na TYM czacie można znaleźć całkiem fajne osoby do pogawędki, ale jak zawsze należy uważać, bo wszędzie czają się.. no żeby ładnie to ująć - nienormalni :) Jeśli macie smartfona możecie zainstalować aplikację LINE, to jest komunikator, można pisać i prowadzić rozmowy, jest to coś typu Skype. Wyszukujemy sobie osoby, może się zdarzyć tak, ze ktoś w opisie będzie miał, że chce porozmawiać po angielsku. Zamiast robić listę czatów najlepszym pomocnikiem będzie kto? Wujek Google :) Tak naprawdę trzeba szukać odpowiedniego czatu, bo jednej osobie będzie on odpowiadał, a drugiej nie, poza tym towarzystwo tez się zmienia i tam gdzie kiedyś byli fajni ludzie do pogadania dzisiaj trafią się wariaci :) Oczywiście, po rozmowach pisanych warto też dzwonić na skypie i ćwiczyć słuchanie rożnych akcentów. Jeszcze jedno, jeśli jesteście początkujący, ważne żebyście szukali native speakerów. Jak traficie na kogoś na niskim poziomie, wyrządzicie sobie krzywdę, ciężko jest się pozbyć złych nawyków.

3. Aby nie było zawsze łatwo i przyjemnie, niestety trzeba posiedzieć trochę nad gramatyką i rozwiązywać ćwiczenia. Ja mam "gramatyką angielską dla zaawansowanych" Macieja Mataska; Handybooks wydawnictwo językowe. Książka jest bardzo dobra, jak sie porządnie do niej przyłożycie, poprosicie nauczyciela, aby wyjaśnił wam kilka niejasnych rzeczy, to to czego się nauczyliście na pewno zostanie na długo.

4. Oglądajcie telewizję, a najlepiej zagraniczne wiadomości. Jeśli macie dekoder, nc+, polsat czy cokolwiek, na wyższych kanałach na pewno znajdziecie BBC, CNN lub NHK World, który bardzo lubię. Są to japońskie wiadomości (po angielsku oczywiście), różne akcenty, bardziej azjatyckie i do tego puszczają ciekawe dokumenty.

Niewiele, a tak wiele. Są to niby oczywiste rzeczy a nadal spotykam się z pytaniami jak tego angielskiego się uczyć, znam osoby, które pomimo nauki i tak nie czuja się dobrze w rozmowach, pisaniu, słuchaniu.
Zatem powodzenia!

Ps. A wy jakie macie skuteczne sposoby na naukę?

sobota, 1 marca 2014

Różnice, które zauważyłam po przyjeździe do Stanów, cz. 2.

Postanowiłam dodać kolejną część "różnic" dzięki waszym komentarzom. Jeśli jest coś co chcielibyście wiedzieć, albo chcielibyście abym o czymś napisała na blogu, śmiało dajcie mi znać w komentarzach, jestem otwarta na wszelkie sugestie, bo przecież ten blog jest dla Was. Chcę Wam tez podziękować za "lajki", za odwiedziny i komentarze. Mam również nadzieję, że zainteresowanie powoli będzie sobie wzrastać :)

1. Układ pomieszczeń.
W typowym amerykańskim domu układ pomieszczeń jest podporządkowany jednemu wzorowi. Mnie się on bardzo podoba. Oczywiście na pewno są inne rozmieszczenia pokoi, ale odnoszę wrażenie, że ten to jest taki podstawowy. Wracając, kuchnia jest połączona z salonem, bądź przedzielona ścianą, generalnie zawsze jest ona obok bardzo dużego salonu. Do pokoi i sypialni prowadzi korytarz i są one rozmieszone w jednym skupisku pokoi, więc można powiedzieć, ze są dwie strefy: kuchnia, salon, jadalnia i pokoje, łazienki, sypialnie. Mnie się ten układ podoba. Jeśli chcemy odpocząć to idziemy do pokoju i hałasy z domu do nas nie docierają.
W przypadku domów piętrowych sypialnie są zazwyczaj na górnym piętrze, a kuchnia i salon na dole.
(minimalisty.com)
Udało mi się znaleźć plan podobny do opisu. Aby dokładnie sie przyjrzeć musicie powiększyć obrazek. Jeszcze jedna rzecz. W amerykańskich domach również popularne są nawet jakby osobne małe pokoje na ubrania. Czasami jest to rozsuwana szafa a czasami własnie taki pokój. Powyższy plan jest całkiem fajny, podobał by mi się taki dom, wydaje się duży a w szczególności kuchnia! Uwielbiam duże kuchnie!

2. Kominek.
Jest zawsze w salonie. Jeszcze nie widziałam domu na sprzedaż (przeglądam sobie strony real estate z ciekawości) aby nie było kominka. Jest on wbudowany w ścianę i jest otwarty, w Polsce popularne sa kominki taki postawiane, kupuje się je i montuje kiedy chce, w USA sa one od nowości domu, są bardzo ładne obłożone kamieniem i jest na nie mnóstwo pomysłów. Kolejna rzecz, którą bardzo lubię w amerykańskich domach.

3. Domy budowane ze sklejki.

Udało mi się zrobić zdjęcie budowy, chyba jakieś bloki mieszkalne. Jak widać są budowane z drewna. I jakby sie przyjrzeć materiałom to rzeczywiście jest to sklejka! Ściany w domach są miękkie, można z łatwością wbić w nie szpilkę, są głuche jak się w nie uderzy i niestety nietrwałe. Łatwo przez nie słychać rozmowy i łatwo je rozwalić kopnięciem :D Na pewno natknęliście się kiedyś na film, ale jakiś głupkowaty filmik nakręcony przez amerykanów, gdzie z łatwością rozwalają ścianę kopnięciem bądź pięścią.

4. Parkowanie samochodu na ulicy obok domu.
Kiedy tu przyjechałam rzuciło mi się to w oczy. Wiem, że w Polsce tez tak czasami jest, ale tutaj w związku z tym, że Amerykanin posiada dwa lub więcej samochodów to mogą się one nie mieścić nawet na podwórku. Są z reszta na to dobre warunki. Ulice są na prawdę bardzo szerokie i nawet jeśli po obu stronach stanie równolegle zaparkowany samochód to i tak pozostaje wystarczająco miejsca dla ruchu drogowego. Poza tym, jeśli żyjemy na normalnym osiedlu (nie mówię tu o niebezpiecznych dzielnicach, albo miastach gdzie przestępczość jest na prawdę wysoka) nie musimy się obawiać, że ktoś porysuje nam samochód, pomaluje czy ukradnie. Tutaj listonosz zostawia przesyłkę pod drzwiami i nikt nam jej nie zwinie. Tak samo, czasami bardzo ważne dokumenty są przesyłane pocztą a wiadomo nam już, że skrzynki pocztowe nie maja kluczyka, hasła, kłódki.

5. Prawie całkowity brak rowerzystów, przechodniów - jedynie kolarze, sportowcy.
Tak, w Ameryce rządzi samochód. Tu gdzie ja mieszkam na prawdę przechodzień jest rzadkością. Głównie są to ludzie, którzy uprawiają sport, kolarze, biegacze. Jednak z czasem wcale sie temu nie dziwę, gdyż odległości sa tu ogromne i nie da się funkcjonować w USA bez samochodu, do tego wiadomo, wszystkim się zawsze spieszy. Kiedy tu przyjechałam i wyszłam trochę pospacerować to na prawdę czułam sie dziwnie, bo było tak pusto! Jednak w dużym mieście sprawy maja się inaczej faktu tego, że nie ma miejsca na auto a ludzie dojeżdżając tam pociągiem.

6. Życzliwość ludzi, otwartość.
Zawsze i wszędzie kiedy zaczynamy rozmowę pada pytanie "Jak się masz?", kiedy idziemy na spacer obcy ludzie się z nami witają, kiedy idziemy do jakiegokolwiek sklepu, korzystamy z jakiś usług i gdy np. jest sytuacja, że musimy na cos chwilkę poczekać zawsze prowadzimy ze sprzedawca pogawędkę. Tak, podoba mi sie otwartość amerykanów, sama tez powoli się na to otwieram, to jest dobry nawyk tym bardziej, ze należę raczej do osób nieśmiałych, nieufnych czy powściągliwych. Jednak, powiem szczerze, ze w niektórych sytuacjach ta uprzejmość jest udawana i da sie to wyczuć, ale w większości przypadków jest to bardzo miłe i jakakolwiek "spina" znika :)

7. Reklamy w telewizji.
Narzekacie na reklamy na TVN'ie czy Polsacie? Lepiej im podziękujcie, że jest ich tak mało! Ja telewizje oglądam tylko kiedy muszę (rozumiecie, igrzyska olimpijskie). Wiodące kanały puszczają reklamy co 10-15 min. Jest to bardzo irytujące. Nawet podczas igrzysk było ich za dużo jak dla mnie, a marudą nie jestem na co dzień! Jeden jedyny raz udało mi się obejrzeć stary film typu western, praktycznie bez reklam, ale to była typowa stacja z filmami.

8. Flagi USA przy domach.
Uwielbiam patriotyzm amerykanów. Wywieszają flagi w zwykły dzień, nie od święta, czasami wiszą cały rok, albo mniejsze flagi są wbite przed dom w doniczkach. Kochają swój kraj i m.in. pokazują to w ten sposób. Szkoda, ze w Polsce tak nie jest. Pewnie gdyby ktoś wywiesił flagę ot tak, ludzie zaczęliby się zastanawiać czy przypadkiem nie jest jakieś święto. Jeśli jesteśmy przy flagach wspomnę również o prawie. Prawo jest święte. Nawet, jeśli tyczy się małej rzeczy typu "nie wchodzić na teren przy rzece - zabronione przez prawo" amerykanie traktują tą frazę bardzo poważnie i rzeczywiście zauważyłam, że wszędzie jest porządek! Wszystko pięknie funkcjonuje, bo każdy przestrzega zasad. Przepraszam, wiadomo, ze wszędzie trafi sie ktoś kto je łamie, ale jest to mniejszość bynajmniej gdzie ja mieszkam. Są miasta i dzielnice to oczywiste.

9. Urzędy.
Ostatnia rzecz. Nie jest różnica to, ze sa kolejki, bo tu w południowej Californii są one ogromne! NA pewno większe niz w innych miejscach. Kolejka w DMV (tam gdzie wyrabiamy prawo jazdy, ubezpieczamy samochód itp.) ciągnęła sie przez cały parking nie inaczej było z kolejką do urzędu, takiego ogólnego, ale co podobało mi sie najbardziej i co mogę nazwać różnicą? Otóż ten panujący tu porządek. Bierzemy numerek i ustawiamy sie w kolejce, zdarza sie że staniemy w zlej kolejce, ze maszyna źle wygeneruje nam numerek, nie ma sie czego obawiać, jest ochroniarz, on nam wszytko wytłumaczy i pokieruje w odpowiednie miejsce. Do tego pan ochroniarz jest bardzo, że tak powiem... konkretny. Nie bawi sie z rożnymi delikwentami. Powie raz " proszę się zatrzymać; proszę krok w tył" uprzejmie, ale stanowczo, jeśli jednak będziemy chcieli zadać pytanie lub podejść bliżej kiedy uprzednio zostaliśmy poinformowani o tym, ze mamy poczekać na swoja kolej cierpliwie to pan ochroniarz nie jest już taki miły. Byłam już raz w centrum takiej sytuacji gdzie ktoś prowadził taka niepotrzebna dyskusje z ochroniarzem i powiem szczerze, że bałam sie trochę o swoje zdrowie, gdyż akurat stałam pomiędzy dyskutującym a ochroną. NA szczęście wszystko skończyło sie dobrze :)

Tak to własnie wygląda z mojego punktu widzenia :)
Pozdrawiam Was serdecznie z deszczowej (?) i burzowej (?) Californii!